Szłam radośnie bawiąc się z moją małą Eevee, gdy ujrzałam staruszkę siedzącą na progu domu. Pierwsza myśl jaka mnie naszła to to, co w tym miejscu robił jakikolwiek dom. Potem jednak przypomniałam sobie, iż wielu ludzi, którzy kochają naturę, chcą otaczać się nią przez cały czas.
Szła bym sobie dalej, nie zwracając uwagi na kobietę, gdyby nie to, że do mnie przemówiła. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że była smutna. Może ktoś jej umarł? Tak pomyślałam na początku. Rozejrzałam się wokół, by być pewną, iż to do mnie mówiła, lecz nikogo poza mną i nią nie było w tym lesie. No i moją małą Eevee, ale do niej na pewno nie były skierowane te słowa.
- Ach! - Powiedziałam cicho podbiegając do kobiety i schylając się tak, by mieć jej twarz na wysokości swojej. - Zaginął pani pokemon? - Bardzo się tym przejęłam. Wyobraziłam sobie, co by było, gdyby moja mała Eevee gdzieś zniknęła. Chyba bym się zapłakała na śmierć.
- Gdzie widziała go pani ostatnio? Może mogłabym jakoś pomóc... - Powiedziałam rozglądając się ponownie po lesie. Może kot po prostu gdzieś przysnął i zapomniał o powrocie do domu? Na to liczyłam, bo jeżeli nie... Mogło mu się przytrafić coś naprawdę złego. Miałam przeczucie, że śmierci swojego towarzysza ta kobieta by po prostu nie przeżyła.