Sandstorm. Pokemon PBF - Storm is rage!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Zapisz się już dziś

Go down 
5 posters
AutorWiadomość
Ajra
Początkujący trener
Ajra


Liczba postów : 148
Na forum od : 18/03/2013

Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitimeSro Mar 20, 2013 6:56 pm

Aby u mnie zagrać wystarczy wypełnić ten formularz. Błędnie wypełniony lub użycie nie tego powoduje automatyczne odrzucenie zapisu.

Cytat :
Imię: to jest jasne
Nazwisko: to też raczej
Ksywa: jak na was wołają
Wiek: 18+
Wygląd: preferuję obrazek, jednak opis też może być
Historia: Niech to nie będzie lanie wody i esej na sto stron. Można nawet krótko wyrazić to co inni w setkach zdań. To jest waży punkt. Jak nic mnie nie zachwyci - odrzucam.
Starter: zgodny z regulaminem
Profesja: czyli wasze główne zajęcie trener/hodowca/koordynator/itp.
Profesja poboczna: czyli co lubicie robić i z czego czerpiecie radość i satysfakcję.
Partner: musi być zawarty w historii
Wróg: jak wyżej
Cel: do czego dążycie
Prośby: jak będziecie grzeczni spełnię je.
Kod:
[b]Imię:[/b]
[b]Nazwisko:[/b]
[b]Ksywa:[/b]
[b]Wiek:[/b]
[b]Wygląd:[/b]
[b]Historia:[/b]
[b]Starter:[/b]
[b]Profesja:[/b]
[b]Profesja poboczna:[/b]
[b]Partner:[/b]
[b]Wróg:[/b]
[b]Cel:[/b]
[b]Prośby:[/b]


Ostatnio zmieniony przez Ajra dnia Pon Kwi 01, 2013 9:32 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Wojas021
Feel like Rattata
Wojas021


Liczba postów : 210
Na forum od : 18/03/2013

Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Re: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitimeSro Mar 20, 2013 7:04 pm

Imię: Rafael
Nazwisko: Grammer
Ksywa: -
Wiek: 21 lat
Wygląd: http://wolfsgamingblog.files.wordpress.com/2010/04/yusei.jpg
Historia:
Kanto, Pallet Town, podziemne laboratorium w willi Grammer'ów
- Gotowe? Możemy zaczynać? - zapytał mężczyzna ubrany w biały laboratoryjny fartuch stojąc przy panelu sterowania.
- Myślę, że tak. To nasza pierwsza próba, która zarazem może zrewolucjonizować świat - odpowiedziała wysoka, piękna kobieta również ubrana w fartuch. - Sprawdzę, jeszcze tylko ich parametry życiowe i... będziemy mogli zaczynać - dodała podchodząc do kapsuł wypełnionych zielonkawym płynem, w którym zanurzone były dwa różne stworzenia zwane Pokemonami. Gdy już wszystko było w stu procentach gotowe kiwnęła głową w stronę mężczyzny. Wcisnął kilka przycisków na panelu, po czym odwrócił się w stronę kapsuł. Płyn zaczął bulgotać, a następnie zaczęło sączyć się stamtąd oślepiające światło. Obydwoje szybko założyli okulary ochronne, które zarazem pozwalały im wszystko widzieć. Pokemony były w letargu i nie czuły żadnego bólu związanego z całym procesem. Podczas całej akcji mężczyzna kilka razy zmieniał coś na panelu, a kobieta obserwowała uważnie ich funkcje życiowe. W końcu proces się zakończył.
- Udało nam się? - zapytał z niedowierzaniem widząc efekty.
- Tak Rio, udało nam się. Udało nam się stworzyć całkiem nowego Pokemona. - odparła Elizabeth drżącym głosem. W trzeciej kapsule, która znajdowała się pośrodku pozostałych dwóch znajdowała się całkiem nowa istota. Pozostałym dwóm nic nie było. Elizabeth szybko podbiegła, by sprawdzić jej funkcje życiowe.
- Funkcje życiowe w normie, proces kopiowania DNA dwóch form życia w celu stworzenia całkiem nowej istoty uważam za zakończony. - zakomunikowała poważnym tonem, ale w którym dało się wyczuć dumę z osiągnięcia. Nagle zza ich pleców zdały się słyszeć brawa. Obydwoje zamarli w bezruchu jakby zostali sparaliżowani.
- Brawo! Wspaniałe osiągnięcie! - powiedział elegancko ubrany mężczyzna podążając w ich kierunku w obstawie czterech ochroniarzy ubranych w służbowe uniformy i z zasłoniętymi twarzami. - Cieszę się, że udało wam się stworzyć tak wspaniały okaz. Jest wręcz imponujący, idealny do mojego planu. Nazwę go... Genesect. - powiedział facet okrążając nowo powstałego pokemona. Rio ruszył już w jego kierunku wyciągając pokeball, lecz nagle ni stąd ni zowąd zaroiło się od ludzi w mundurach z herbem podobnym do tego, jakie nosił Team Plasma tyle, że zamiast litery "P" widniała tam litera "N". Otoczyli oni wraz ze swoimi pokemonami dwójkę młodych laborantów, po czym za pomocą electro web'u uwięzili ich.
- Nie wolno ci! To nie jest twój pokemon! Poza tym nic nie wiadomo o jego zachowaniu! On jest nasz! - krzyczał Rio próbując się uwolnić z sieci. Jednak na nic to się zdało.
- Mnie wolno wszystko! A dzięki temu pokemonowi Team Neo zgłębi - z waszą pomocą oczywiście - istotę tworzenia nowych pokemonów, ich mutacji, kombinacji, uodparniania na wszystkie możliwe ataki. Stworzymy armię, dzięki której nikt i nic nas nie powstrzyma! Nawet sam Arceus będzie musiał uznać naszą wyższość. - zachwycał się swoim genialnym planem, który już właściwie zrealizował w myśli.
- Nie możesz tego zrobić, Alexandrze, po prostu nie możesz... - próbowała zmienić jeszcze jego decyzję, lecz głos zaczął się jej łamać.
- Wiedziałem, że nie można ci ufać! Od początku to wszystko zaplanowałeś. Zaprzyjaźniłeś się z Elizabeth udając naukowca i dzieląc się swoją wiedzą tylko po to, aby stworzyła ona dla ciebie broń... Ty draniu! - wrzasną Rio. Poziom adrenaliny w jego krwi wzrósł, rozerwał elektrosieć i wypuścił z pokeballi swoje pokemony. Lucario, Golurk, Rhyperior, Typhlosion, Blastoise i Salamance byli gotowi do walki.
- No proszę, nasz doktorek się wkurzył. - zakpił Alexander - Brać ich! Pokonać związać i przewieźć do laboratorium na obrzeżach Pewter City. - warknął do swoich ludzi, po czym sam zaczął majstrować przy panelu sterowania. Spuścił wodę z kapsuły, w której znajdował się Genesect, a potem ostrożnie małymi dawkami energii elektrycznej rozpoczął proces wybudzania. Rio próbował mu przeszkodzić, ale nie miał szans w starciu z dużo bardziej licznym oddziałem wroga. Jego pokemony szybko poległy, a Rio został pobity i związany elektrycznymi sznurami tak jak i Elizabeth, która zalała się łzami. Każde ich szarpnięcie powodowało porażenie prądem. Alex wkrótce zakończył proces wybudzania. Genesect otworzył oczy i rozejrzał się wokół, po czym rozbił kapsułę i zaczął niszczyć laboratorium.
- Doskonale... Takiej "maszyny" potrzebowałem. - mruknął z zadowoleniem i błyskawicznie sięgnął po jednego ze swoich pokeballi - Tyranitar hyper beam! - wydał polecenia swojemu pokemonowi. Ten jednym celnym strzałem powalił Genesecta, który nie był jeszcze dostatecznie wytrzymały w walce. Następnie facet rzucił w niego balla, a gdy ten tylko pochwycił pokemona z tryumfem podniósł go z ziemi i długo się weń wpatrywał.
- Mój cel jest coraz bliższy realizacji... - zaśmiał się przerażająco, po czym odwrócił się w stronę wyjścia zamiatając swoim czarnym, długim do ziemi płaszczem. - Zmywamy się stąd.
~*~
Kanto, Akademia Bitew Pokemon w Viridian, 3 miesiące po wydarzeniach w willi.
- A teraz drodzy absolwenci czas się pożegnać. Miło mi było was wszystkich uczyć, choć nie zawsze byliście grzeczni. Zapewne jednak nie macie ochoty mnie więcej słuchać, w końcu to wasz ostatni dzień tutaj i po 10 ciężkich miesiącach znów spotkacie i usłyszycie swoich rodziców. Różnie to bywało, ale mam nadzieję, że miło będziecie wspominać czas spędzony tutaj, bo ja na pewno. - zakończył dyrektor akademii z szerokim uśmiechem, za co tłumy absolwentów, a także innych uczniów nagrodziły go gromkimi brawami. Był lubiany i szanowany przez wszystkich, a sama akademia była jedną z najlepszych na całym świecie. Mnóstwo znamienitych trenerów uczyło się tutaj trudnej sztuki walk pokemon, a teraz do tej grupy, którzy ją ukończyli tę szkołę mogli zaliczyć się Rafael, Keith, Alexis i Akiza. Czwórka przyjaciół, których początki wcale nie były łatwe. Można powiedzieć, że na początku nie znosili się. W każdym razie Rafael i Keith nie darzyli się zbyt wielką sympatią. Później już jednak wszystko się wyklarowało, kiedy to dziewczyny zostały porwane. Keith znał je znacznie dłużej od Rafaela, który początkowo o niczym nie wiedział. Ruszył im na ratunek i wszystko szło zgodnie z planem do momentu, kiedy to dotarł do dziewczyn okazało się, że oprawców było znacznie więcej niż przypuszczał. 4 na 1. Niezbyt korzystny układ sił. Kiedy doszło do potyczki i wydawałoby się, że Keith zostanie pokonany, a potem Bóg wie co z nim zrobią pojawił się Rafael i pomógł mu rozprawić się ze oprychami i uwolnić dziewczyny. Od tego czasu zaczęli się wzajemnie szanować, a podczas kolejnych kłopotów, których było masę umacniała się więź między nimi tak, że zostali przyjaciółmi. Utworzyli razem z dziewczynami Team Zeo, zespół od zadań specjalnych, który miał się właśnie rozpaść. Każdy z jego członków pochodził z innego regionu i właśnie tam wracał.
Wszyscy zaczęli masowo opuszczać salę. Rafael, Keith, Alexis i Aki także to zrobili, a gdy znaleźli się na zewnątrz westchnęli wspominając miniony czas.
- Nieźle było, co nie? - zażartował Rafael.
- Tjaa, oprócz tego, że kilka razy o mało co nie straciliśmy życia przez ciebie, nie było tak źle. - dogryzł mu Keith, a dziewczyny zachichotały. Rafael spojrzał na nich gromiącym wzrokiem, ale w końcu i on sam się roześmiał.
- Czas jednak na rozstanie... - westchneła Alexis.
- Taaa, każdy wraca do swojego domu. Być może już nigdy się nie spotkamy. - dodała Aki ze łzami w oczach.
- Na pewno jeszcze kiedyś sie spotkamy. - pocieszył ją Keith, ale i on sie zasępił nie będąc co do tego przekonany.
- Będzie mi was brakowało... Co ja gadam? - zastanowił się chwilę Rafael przywołując do głowy myśli pierwszych starć z Keithem. To nieco poprawiło humory dziewczynom.
- Lepiej już się rozdzielmy, zanim się całkowicie rozkleimy. - rzekła Akiza. Obydwie dziewczyny uściskały mocno każdego z chłopaków, a oni sami sobie podali ręce.
- Żegnajcie! - zawołali wszyscy jednocześnie i każdy udał się w swoją stronę. Rafael na południe do Palett Town, Keith do Sandgem w Sinnoh, Alex do Hoenn i rodzinnego miasta Rustboro, a Aki do Olivine w Johto. Nie przewidzieli, że ich drogi ponownie połączą się w krótkim czasie.
~*~
Kanto, Palett Town, willa Grammer'ów, kilka dni po zakończeniu roku akademickiego.
- Wróciłem! - zawołał Rafael stojąc w bramie posiadłości, lecz odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. Nikt z radością nie wyskoczył z jego domu wołając: "Rafael, nareszcie wróciłeś do domu!" Nieco go to zasmuciło, ale szybko się pozbierał i ruszył do domu. Uchylił wielkie drzwi i wszedł do środka, gdzie także była cisza.
- Hej, jest tu kto? - zawołał Rafael przechadzając się z pokoju do pokoju w poszukiwaniu kogokolwiek. Niestety nie spotkał żywej duszy. - Co tu jest grane? - zasępił się i ruszył w ostatnie miejsce, gdzie mógł spotkać rodziców. Do podziemnego laboratorium. Widok jaki tam zastał wstrząsnął nim doszczętnie. Nie tego się spodziewał po powrocie do domu.
- Co tu się stało... - zapytał, choć wiedział, że nie otrzyma odpowiedzi. Laboratorium było doszczętnie zniszczone.
~*~
Kanto, Palett Town, willa Grammer'ów, kilka miesięcy po powrocie Rafaela do domu.
Od rozstania z przyjaciółmi i powrotu do domu minęło sporo czasu. Rafael nie zastał tu rodziców. Powiadomił o wszystkim policję, która natychmiast rozpoczęła poszukiwania zaginionych profesorów Elizabeth i Rio Grammer'ów. Niestety wszystkie ślady zostały dobrze zamaskowane. Po kilku tygodniach od zgłoszenia policja umorzyła sprawę. Rafael zamknął się w sobie do nikogo nie dzwonił, nie odbierał telefonów, z nikim nie rozmawiał nie licząc kilku miłych słów zamienionych ze sprzedawczynią w spożywczaku. Przez cały czas mieszkał w willi. Pewnej nocy, gdy nie mógł spać usłyszał kroki w domu, a następnie słowa wypowiadane przez kogoś:
- Przeszukajcie cały budynek nawet, jeśli trzeba będzie go przewrócić do góry nogami. Musimy znaleźć ten dysk z danymi.
Chłopak bez wahania podniósł się z łóżka i ubrał w swoje ulubione ciuchy, po czym ostrożnie wychynął z pokoju. Zobaczył grupę około 30 ludzi przeczesujących każde pomieszczenie cal po calu. Jeden z nich zaszedł go od tyłu i złapał za kark.
- No proszę, kogo my tu mamy. Mały szpieg! - mruknął i popychając przed sobą sprowadził po schodach na dół, gdzie postawił do przed głównym dowódcą operacji.
- Kim jesteś dzieciaku i co tutaj robisz? - zapytał stanowczo.
- To raczej ja powinienem o to zapytać. - odparł buntowniczo, za co został zdzielony w twarz, przez oficera.
- Raczej to ty już tutaj nie rządzisz! Gadaj kim jesteś, albo... - zagroził mu rozkazując swojemu Liepardowi wycelować w niego hyper beamem.
- Jestem Rafael, Rafael Grammer i mieszkam tutaj od ładnych 21 lat z przerwami. - wycedził przez zęby młodzieniec nie spuszczając z oka Lieparda. Napastnicy wesoło się uśmiechnęli.
- No, no, no kolejny Grammer. Szef będzie bardzo zadowolony, ale wcześnie pomożesz odnaleźć nam coś cennego... - urwał, gdyż coś nagle rozwaliło ścianę w pył.
- Cholera, kto tam jest! - zawołał oficer, po czym kiwnął głową na swoich ludzi, aby to sprawdzili. Każdy, kto tylko się wychylił zostawał zdjęty wodnym atakiem niczym przez zawodowego snajpera i padał zemdlony na ziemię. Gdy został tylko oficer z przerażeniem w oczach krzyknął w kierunku skąd dobiegł atak:
- Pokaż się natychmiast!
Był naprawdę przerażony. Chwilę później z mroku zaczęły się wyłaniać dwie postacie. Jedna była bardzo smukła, z długimi włosami. Druga zaś to ogromnej postawy stwór. Gdy obydwie te postacie stanęły w świetle chłopak zobaczył śliczną dziewczynę, być może nieco starszą od ciebie o brązowych włosach sięgających ramion. Drugą postacią był Blastoise, który ze swoim armat mierzył do oficera.
- Nic tutaj nie znajdziecie. Dysku tutaj nie ma, jest w bezpiecznym miejscu. A teraz zmykaj stąd, jeśli nie chcesz, bym załatwiła cię tak jak ich. - rzekła ostro, jak na tak ładna dziewczynę. Mężczyzna widząc, że to tylko dziewczyna i sądząc iż udało się jej pokonać jego podwładnych tylko dlatego, że działała z ukrycia szybkim ruchem sięgnął po pokeball. Niestety nie zdążył. Dziewczyna była szybsza i skinęła głową na Blastoisa, który wystrzelił potężnym strumieniem wody w oficera, który uderzył prosto w ścianę. Następnie zwróciła się do Rafaela z łagodnym spojrzeniem:
- Musimy stąd się ulotnić. Zaraz będzie tutaj policja. - powiedziała i zabrała go bez pytania. Po chwili znaleźli się w lesie na obrzeżach miasta. Przez chwile obydwoje milczeli, aż w końcu chłopak zdecydował się przerwać ciszę.
- Muszę ich odnaleźć i odbić. - powiedział stanowczo.
- Myślisz, że jesteś dostatecznie dobry? Przecież tak łatwo cię dorwali. Gdyby nie ja to pewnie leżałbyś tam w znacznie gorszym stanie od nich. - powiedziała temperując zapędy chłopaka.
- Nie widzieli cię, dlatego udało ci się ich pokonać. - próbował się bronić.
- No właśnie, bo podstawowym elementem każdej akcji jest dobry plan. Przez cały czas cię chroniliśmy. - z troską powiedziała dziewczyna.
- Chroniliście? Kto i jak? - zapytał zaskoczony.
- No my, ja, Red, Green, Gold, Silver, Crystal, Ruby, Saphire, Emerald, Diamond, Pearl, Platina i dwójka innych, których imion nie znam. Ja nazywam się Blue. - przywitała się dziewczyna z promiennym uśmiechem. Wyglądała znacznie bardziej przyjaźnie niż w momencie, kiedy wkroczyła do posiadłości.
- Nie wierzę...
- No to uwierz. Nie chcieliśmy się ujawniać, bo liczyliśmy, że sam ich boss tutaj przyjdzie. Niestety się myliliśmy. Jesteśmy tutaj na polecenie twych rodziców, którzy wyraźnie nam powiedzieli: "Gdyby kiedykolwiek coś nam się stało, zapewnijcie bezpieczeństwo Rafaelowi." Tak też dotrzymujemy słowa.
- Więc wiedziałaś, co się stało moim rodzicom, właściwie wszyscy wiedzieliście i nic mi nie powiedzieliście?! - wrzasnął z wściekłością.
- Powiedziałam ci, że to tylko zepsułoby nasz plan. - uspokajała go.
- Teraz tym bardziej mnie nie powstrzymasz. Idę odnaleźć rodziców! - powiedział ze stanowczością i już miał zamiar ruszać, gdy usłyszał jak wodnie armaty Blastoisa kierowane są wprost na niego.
- Wiedziałam, że do tego dojdzie. W końcu sama taka kiedyś byłam. - westchnęła Blue.
- Co chcesz przez to powiedzieć? A i jeszcze jedno, czego oni szukali? - zapytał przypominając sobie, po co cała zgraja wkroczyła do jego domu.
- Szukali dysku z danymi, które są niezbędne do procesów genetycznych jakie przeprowadzili twoi rodzice tworząc Genesecta. - odparła zmartwiona.
- Stworzyli po-pokemona?
- Tak, a dzięki danym ich szef będzie mógł ich stworzyć znacznie, znacznie więcej. Na szczęście pierwsi znaleźliśmy dysk, który jest w posiadaniu Silvera.
- Hmm, dobrze wiedzieć. A więc ruszam. - rzekł Rafael.
- Chwileczkę. - zatrzymała go jeszcze Blue - Nie jesteś gotowy, właściwie to wy wszyscy nie jesteście gotowi do starcia z Teamem Neo. Dlatego postanowiliśmy, że jeśli dowiesz się prawdy - bo to, że będziesz chciał ich odszukać to i bez tego wiedzieliśmy - zajmiemy się twoim treningiem. Od teraz przejdziesz specjalny trening z każdym z nas. Poczynając od tej dwójki, których imion nie znam, kończąc na treningu z Redem na Srebrnej Górze. I jeszcze jedno. Najpierw udaj się do Viridian City, do Akademi. Czeka tam na ciebie niespodzianka. - rzekła mrugając do niego okiem. Rafael przez chwilę się namyślał, lecz potem kiwnął głową i udał się w drogę.
- Oby tylko dali radę... Rafael, Keith, Alexis i Akiza, teraz wy tworzycie swoją historię, która uczyni z was nieśmiertelnych w pamięci wszystkich. - powiedziała sama do siebie, po czym zniknęła.
Starter: Torchic
Profesja: Trener
Profesja poboczna: Tajny agent
Partner: Alexis, Keith, Akiza
Wróg: Alexander
Cel: Poznać plany zespołu Neo, dowiedzieć się wszystkiego o Genesec'ie, pokonać legendarnych trenerów.
Prośby: Jak będą to na gg^^
Powrót do góry Go down
Szkot
Feel like Rattata
Szkot


Liczba postów : 206
Na forum od : 18/03/2013
Skąd : Almia!

Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Re: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitimeSro Mar 20, 2013 7:38 pm

Imię: Shanley Irl. Wojowniczka
Nazwisko: O'Donell
Ksywa: -
Wiek: 22
Wygląd: Shanley jest nie za wysoką dziewczyną mierzy tylko 167 cm wzrostu. Posiadaczka niebieskich oczu i brązowych włosów. Ubiera się w białą tuniką zakończoną dużym czerwonym kapturem, brązowe spodnie przed kolana, wysokie buty i kozaki. Na ramieniu zawsze ma przerzuconą swoją torbę.
Sprite sama zrobię P:
Historia: Shanley nie należała do dziewczyn które były miłe, ułożone i zawsze słuchały rodziców. Była swojego rodzaju wolnym duchem, podobnie jak jej ojciec. Z obojgiem z nich matka miała wieczne problemy, ona biegała za ojcem, ojciec zaś wariował z dzieckiem na ramionach. Odkąd sięgała pamięcią ciągnęło ją do czegoś więcej niż tylko bycie trenerem Pokemon. Same walki choć pasjonowały ją chociażby ze względu na to, że jej ojciec jest jednym z najlepszych trenerów w okolicy, nic poza tym. Shanley zwyczajnie dorastała w towarzystwie pokemonów i duchu walki jaki zaszczepił w niej jej ojciec. Dorastała w kochającej rodzinie, ale czegoś jej brakowało. Czegoś, co by wyróżniło ją od tysiąca innych dziewczyn takich jak ona, była kobietą z natury ambitną, a praca w miejscowej księgarni nie satysfakcjonowała ją aż tak jakby oczekiwała tego. Chcąc odnaleźć swoje jak to nazwała "przeznaczenie" udała się do miejsca, z goła mało nadzwyczajnego. Do biblioteki. To właśnie w bibliotece Shanley wyczytała o tzw "Summonerach". Wedle księgi, która była przeto na wpół baśnią dowiedziała się iż Summonerzy są magami specjalizującymi się w magi światła, a to nie wszystko! Raz zna 1000 lat wybierany jest Summoner przewodnik, którego zadaniem jest zebranie sfer z ołtarzy Legendarnych pokemonów i przechowanie ich w sobie do czasu ostatecznej walki z Sinem, który odradza się, co 1000 lat. Shanley z początku nie chciała uwierzyć w jakieś tam bajki z starych ksiąg. Wiedziona czystą ciekawością w okolicznym lesie zaczęła praktykować sztukę Summonerską. Kiedy próbowała swoich pierwszych łatwiejszych zaklęć, podchodziła do tego bardzo sceptycznie. Bo w sumie na co liczyła? Że słowa zapisane co najmniej w poprzedni stuleciu mają w sobie krztę prawdy? Kiedy skupiła się, na tym by nad jej ręką pojawił się mały świetlisty płomyczek otworzyła szeroko czy i pacnęła tyłkiem na ziemi.
- C-cholera!
Od tego momentu, coraz bardziej przekonała się do "dziwnych praktyk magicznych". Poświęciła wiele miesięcy, męczących godzin na szkolenie się na Summonera. Aż doszła do takiej wprawy, że była w stanie wytworzyć silną strzałę jasnego światła i przeciąć nią konar drzewa. Nigdy nie myślała poważnie o byciu trenerką pokemon. Ale w czasie, kiedy ta wytrwale trenowała, zawsze towarzyszyła jej mała Eevee która pomagała jej chociażby samym przewracaniem kartek w księdze. Finalną sztuką, którą w stanie był opanować Taniec Duchów. Taniec Duchów według ksiąg, miał zostać odtańczony na Jeziorze Wieczności, kiedy Summoner zgromadzi w sobie sfery wszystkich legendarnych pokemonów. Taniec ten, zwany też Odesłaniem jest na tyle niebezpieczny, że kiedy Summoner uwolni z siebie wszystkie sfery... Umiera. I na ma na to ratunku. O tyle dobrze, że w ciele Shanley nie było żadnych sfer o ile to była prawda i coś takiego jak astralni strażnicy istnieje. Bowiem wedle zapisu umieszczonego w księdze, kiedy Summoner posiądzie sferę legendarnego Pokemona może przyzwać go w każdej chwili, jednak nie będzie on niczym innym jak duchem mogącym porozumieć się z magiem lub zaatakować. Eevee siedząca na brzegu jeziora z uśmiechem obserwowała jak dziewczyna na boso, niepewnie stąpa po wodzie... i o dziwo.. UNOSI SIĘ NA NIEJ! Szatynka nie miała też jeszcze jednej ważnej rzeczy, laski Summonera. Bez niej nie była w stanie władać nad sferami legendarnych pokemonów. Zdziwiona dziewczyna spoglądała pod nogi na unoszącą ją wodę, kiedy z wody wyleciały jakieś światła, oplotły ją, a jej stój zmienił się na szatę Summonera, a w ręku pojawiła się laska.
- Niemożliwe... Zostałam... Summonerem?
Bąknęła do siebie, kiedy obok niej przeleciała wielka kula ognia. Dziewczyna krzyknęła i spadła ze słupa wody na taflę jeziora będąca poniżej, nie wiedząc co się dzieje oszołomiona rozejrzała się wokoło. Eevee zaskrzeczała i podbiegła do brzegu jeziora kiedy tuż nad głową pokemona przeleciała kolejna kula ognia. W ostatniej chwili atak został odbity przez ostrze szerokiego miecza. Shanley nie zdążyła zauważyć kim był właściciel owego oręża, bo w ułamku sekundy została przełożona przez ramię owego wybawcy i położona na trawie.
- Idiotka. Bronić się nie umiesz?
Rzucił do niej, podnosząc się i poprawiając jednym ruchem dłoni swoje rude włosy związane w niewielki warkocz. Jego głos był szorstki a wzrok zimny, jakby pozbawiony wszystkich pozytywnych uczuć.
- B-bronić się?! Cooo? I jak ty się do mnie zwracasz?! Hęęę?!
Ryknęła do niego, ale nie dokończyła wyzywać nieznajomego, bo ten znów wziął ją przez ramię i skoczył na drzewo. Co on sobie wyobrażał? Pierwszy raz widział ją na oczy i tak się odzywał do niej?
- Atakują Cię, a ty stoisz jak słup soli.
Prychnął na nią śmiejąc się przy tym. Już miał ją zabrać, z miejsca zagrożenia, ale zauważył, że na linii ognia kolejnego ataku znajduje się mały Pokemon.
- CUCHULIAN* ŁAP GO!
Zza krzaków wyskoczył wielki, majestatyczny Arcanine, złapał pokemona delikatnie za skórę i odniósł w stronę swojego trenera oraz nieznajomej pokemonowi dziewczyny. Mimo szarpania się i gróźb pod adresem chłopaka, udało mu się odnieść dziewczynę do jakiegoś domku stojącego na uboczu. Sama nie miała pojęcia gdzie jest i po, co ją tu zabrał. Jak tylko posadził ją na kanapie Shanley spostrzegła się, że jej ubrania wróciły do normalnego stanu, a na prawej ręce miała bransoletkę zakończoną właśnie Summonerską Laską.
- Nie szamotaj się, bo uratowałem Ci życie. Jestem Angus MacIntosh. I jestem Strażnikiem. Nie chce mi się tłumaczyć, takiej rozwydrzonej Summonerce jak ty CZYM tak naprawdę się zajmuję. Ale wiedz jedno. SIN POWRÓCIŁ. Od Ciebie zależy, czy świat Pokemonów i ludzi przetrwa. Cuchulian zajął się twoim Pokemonem. I masz na siebie uważać. Nie mam czasu na niańczenie dorosłej baby
- Hęęęę! BABY! Jak śmiesz się tak do mnie zw-...

Nie skończyła mówić, bo chłopak zaciągnął się papierosem i dmuchnął jej w twarz. Lekko uśmiechał się. Tajemniczo, jakby ukrywając coś za nim. Po tym uśmiechu chłopak spędził pół nosy na tłumaczenie, powagi sytuacji w jakiej się znalazła. Dowiedziała się, że tymi którzy ją atakowali byli Czarni Magowie, wysłannicy Seymura, który ma władzę nad Sinem i w żadnym wypadku nie pozwoli, żeby Shanley skończyła swoje zdanie. Szatynka nawet nie spostrzegła się kiedy zasnęła, ale kiedy obudziła się obok niej spał zwinięty w kulkę Eevee, a po Angusie nie było śladu. Rozglądnęła się wokoło i zauważyła kręcącą się po domu czarnowłosą dziewczynę która na wstępie przedstawiła się jako Elen, siostra rudego...
*- czyt Koholian
Starter: EeveeZapisz się już dziś Female
Profesja: Trenerka
Profesja poboczna: Summoner
Partner: Angus William MacIntosh, wiek 27. Strażnik Summonera, konkretniej Shanley. Niech pojawi się w miarę rozwoju fabuły.
Wróg: Seymur i Sin (Sin jest Złą Sferą), oraz Czarni Magowie.
Cel: Podróż po świątyniach Legendarnych Pokemonów i zbieranie ich sfer. Pokonanie Sina.
Prośby: Gra +18, dobrze rozwinięty wątek fabularny jeśli chodzi o sfery i Seymura. Romans z Angusem, bo tak ; ;


Ostatnio zmieniony przez Szkot dnia Pią Mar 22, 2013 7:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://sandstorm.forum.st
Ajra
Początkujący trener
Ajra


Liczba postów : 148
Na forum od : 18/03/2013

Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Re: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitimeSro Mar 20, 2013 8:03 pm

Mam nadzieję, że podołam tym dwóm bardzo mocnym zapisom.
Oboje jesteście przyjęci. Gdybym coś źle robiła śmiało piszcie.
Gry jeżeli nie pojawią się dzisiaj pojawia się jutro w godzinach wieczornych.
Powrót do góry Go down
HSV
Świeżynka



Liczba postów : 4
Na forum od : 21/03/2013

Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Re: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitimePon Mar 25, 2013 6:15 pm

Imię: Tommy
Nazwisko: Baisotei
Ksywa: -
Wiek: 20
Wygląd: Zapisz się już dziś 14844110594dd3fb8da5bd8
Historia: Rodzicami jego byli Hardon Baisotei i Isabell Innoe pobrali się kilka miesięcy przed jego narodzinami, byli szczęśliwi razem.
Wszystko było dobrze podczas porodu, ale jak dziecko się urodziło okazało się, że jego serce przestało bić. Lekarze zajęci dzieckiem nie zauważyli, że jego matka umarła. Ojciec się załamał i zaczął płakać stojąc przed salą porodową. Lekarze próbowali reanimować Isabell przy użyciu wysokiego napięcia, ale to było na nic. W jednej chwili w sali porodowej błysnęło światło, pojawiły się kontury jakiejś postaci, lecz trudno było sprecyzować co to było. Rozkojarzeni lekarze dopiero po chwili zobaczyli, że serce chłopca znów zaczęło bić.

Nikt dokładnie nie wiedział co się stało, wszyscy byli skupieniu na tym tajemniczym błysku. Niektórzy mówili, że był to jakiś pokemon, a inni, że to było przywidzeniem ich przemęczenia po nocnej zmianie. Jeden z lekarzy myślał, że to nieznany dotychczas pokemon, ale po dłuższych przemyśleniach uznał, że może to być jeden z odkrytych pokemonów. Jednak nikt mu po prostu nie wierzył, był już w podeszłym wieku, tacy ludzie często podkolorowują historie.
Po chwili jednak ocknął się ojciec chłopca z zamyślenia co ma począć. Początkowo nie wierzył, że jego syn żyje, ale uznał to za cud.
Chłopak rósł w mgnieniu oka, tak i jak szybko się uczył. Wszyscy byli zdumieni jak chłopak szybko się uczył, był bardzo kreatywny, najtrudniejsze zadania logiczne były dla niego bardzo proste. W mieście krążyła plotka, że to wszystko musi być związane z jego dziwnym powrotem do życia.

W wieku 7 lat zginął jego ojciec, na jego oczach, nie wiedział jednak co mu się stało, zobaczył białe światło, a potem martwego ojca całego w krwi, Tommy się załamał, nie wiedział co ma począć. Policja w tej sprawie nic nie ustaliła, nie wiedziała jaka mogła być przyczyna zgonu. Nie spotkała się jeszcze z takimi ranami.

Po śmierci ojca chłopak zamieszkał z dziadkiem pod miastem, zaczął chodzić do szkoły, jednak sprawiała mu problemy. Nie mógł się skupić i był rozkojarzony przez zaistniałe zdarzenia. Największe problemy sprawiał mu świat pokemonów, nie mógł z żadnym z nich się dogadać z żadnym pokemonem kolegi, czy spotkanego na ulicy przechodnia. Wszystkie pokemony spoglądały na niego "z byka". Chłopak czasami bał się wyjść z domu, z obawy przed zaatakowaniem przez pokemona. Nie wiedział skąd te wszystkie zjawiska się biorą.
W wieku 14 lat poznał ciekawą postać w szkolę, dziewczyna miała na imię Dagmara, była piękną blondynką o niebieskich oczach, ładnie wyrzeźbionym ciałem. Jej uśmiech zwalał chłopaka z nóg, nie raz chciał spróbować z nią porozmawiać, jednak nigdy się nie odważył. Nie wiedział, jednak, że ona także była nim zainteresowana, niestety także brakowało jej odwagi. Pewnego dnia wpadli na siebie przypadkiem i dziewczynie wypadły z rąk książki, Tommy oczywiście pomógł je pozbierać i wtedy właśnie spojrzeli sobie w oczy. Tak to właśnie się potoczyło. Od tego czasu co dziennie spotykali się przy okolicznym stawie, przed zachodem słońca.
W życiu chłopaka nareszcie zaczęło się układać, powoli zaczął zapominać o wszystkim co go spotkało.

Jednak z każdym spotkaniem żałował, że nie może dogadać się z pokemonami i nie ma własnego. Pokemon Dagmary, Cyndaquil na początku też nie był przekonany do Tommiego, ale potem stosunki między nimi się zmieniły. Chłopak tylko z tym pokemonem potrafił się dogadać.
Chłopak już miał 16 lat, z Dagmarą spotykali się już od 2 lat, wiele się miedzy nimi działo. Tommy jak zawsze wstał późno, bo był weekend. Dziadek powiedział mu, że rano była u niego jego koleżanka lecz nie chciała go budzić i zostawiła mu kartkę:

O 13:30 wyjeżdżamy z miasta. Nie miałam ci kiedy powiedzieć z każdym dniem próbowałam, jednak nigdy nie potrafiłam tego zrobić. Jeśli nie masz mi tego za złe, przyjdź się pożegnać.
Dagmara.

Chłopak spojrzał na zegarek, 13:20, może jeszcze zdążę, nałożył buty, wziął pierwszy lepszy łachman na siebie i pobiegł do domu Dagmary, punkt 13:27 był pod jej domem, nie zdążył, usiadł na schodach pod jej domem i całe życie przeszło mu przed oczami. Nie wiedział, czemu to wszystko spotyka go, traci wszystkich, których kocha. Ogarnęła go wielka złość wokół jego dłoni ukazała się ciemna poświata, on sam tego nie zauważył, lecz uderzając w schody wyrządził wielkie szkody. Nawet nie zauważył, że wzniósł się o kilka centymetrów w powietrze, jednak zaraz wszystko znikło i spadł na zniszczone schody. Nie wiedział co mogło się dziać tego dnia, myślał nad tym długo pogrążony w smutku.

Tommy przez dłuższy czas nie opuszczał domu, siedział w nim, miał cały świat w czterech literach. Po kilku tygodniach się przełamał i postanowił rozwiązać zagadkę. Przeczytał wszystkie książki, które mogły coś znaczyć dla tej sprawy z śmiercią jego ojca i cudem przez który żyje. Niestety nic nie znalazł. Dziadek nie mógł już dłużej patrzeć jak chłopak przemęcza się próbując dojść prawdy. Wyznał mu, że jeden z lekarzy, któremu nikt nie wierzył, wiedział co się stało. Wiedział o naszym rodzie, sekrecie. Chłopak był zaskoczony słowami dziadka, jednak słuchał dalej..
Od dziadka dowiedział się, że jego rodzina pochodzi z rodu "Whirlins", rodu strzeże poznany już bądź nieznany światowi dotychczas pokemon, o którym zdołało się coś dowiedzieć tylko temu lekarzowi, który tajemniczo zniknął lub jak inni mówią wyniósł się z miasta. Jednak ostatnio zaczął on eliminować osoby posiadające gen starożytnych, nie wiadomo dlaczego ciebie uratował, ty także taki gen posiadasz. Śmierć twojego ojca, także nie była przypadkowa, to jego zasługa, jak przypuszczam twoja matka też nie umarła przez poród. W tej chwili dziadek upadł na ziemie, to prawdopodobnie był zawał, przed śmiercią wspomniał o klątwie ciążącej na osobach z najsilniejszym genem, a taki gen zdarzał się, co kilka pokoleń, otrzymywali ją tylko ci z najsilniejszym, bo nie potrafili opanować mocy związanych z nim, niszczył im tylko życie. Tommy domyślił się już co się stało pod domem Dagmary. Dodał, też, że chłopak musi odnaleźć tego pokemona i zakończyć mordowanie ludzi, jeszcze wiele osób ma ten gen. Wspomniał też coś o pokemonie dla Tommiego znajdującym się w.. umarł.

Chłopaka wypełniła nienawiść zaczął płakać i walić pięściami o ziemie, stracił już wszystkie bliskie osoby. Padające z okna światło świeciło mu na twarz, która była cała zalana łzami. Chłopak postawił sobie za główne cele odnalezienie ukochanej, znalezienie lekarza i pokonanie siejącego krew pokemona, dowiedzenie się czemu zabija wszystkich z tym genem... W imię zasad jeszcze krzyknął: Wiara, Odwaga, Nadzieja, Miłość! Nad jego głową ukazał się Pokemon-Duch, który od razu wzrokiem wzbudził sympatię Tommiego. Możliwe że to ten o którym wspominał jego ojciec.

Starter: Gastly
Profesja: Trener
Profesja poboczna: -
Partner: -
Wróg: -
Cel:
- Odnalezienie ukochanej
- Odnalezienie lekarza
- Pokonanie złego pokemona, dowiedzieć się czemu zabija wszystkich z tym genem

Prośby: Interesująca przygoda przede wszystkim i żeby były czasami wątki +18.
Powrót do góry Go down
Berry
Początkujący trener
Berry


Liczba postów : 64
Na forum od : 23/03/2013

Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Re: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitimeWto Mar 26, 2013 9:17 am

Imię: Mike
Nazwisko: Clarsson
Ksywa: Mickie
Wiek: 18 lat + kilka dni w chwili rozpoczęcia podróż (muszę się trochę odmłodzić)
Wygląd: Avatar - nie mogę go wstawić tutaj, ze względu na to, że nie jestem jeszcze zarejestrowany siedem dni.
Historia: Mike mieszkał w swoim rodzinnym domu wraz z rodzicami oraz starszą siostrą - Kait. Codziennie uczęszczał do szkoły, gdzie pilnie się uczył i starał się dowiedzieć wszystkiego na temat życia Pokemonów. Od dziecka bardzo interesowały go pokazy - wszystko przez jego przyjaciółkę o imieniu Marika, która także uwielbiała pokazy Pokemon. Tyle tylko, że Marika wyruszyła już w wieku siedemnastu lat. Dziewczyna namawiała chłopca, aby zrobił to samo, ale ten nie otrzymał zgody od swoich rodziców. Dziewczyna wyruszyła więc samotnie.. Od tego wydarzenia minął dokładnie rok - nastały bowiem osiemnaste urodziny chłopca. Jako prezent od swoich rodziców otrzymał on Swinuba. Osiemnastolatek uznał to jako jawne 'zezwolenie na podróż'. Był jednak w błędzie - rodzice wciąż nie chcieli zgodzić się na to, aby wyruszył. Chłopiec był z tego faktu niezwykle smutny. Chciał już realizować swoje marzenia, ale niestety nie miał takiej możliwości. Z przykrością oglądał w TV kolejne pokazy oglądając swoją przyjaciółkę, której udało się nawet wygrać jedną wstążkę. Mike był jednocześnie nieco zdziwiony - dlaczego tak naprawdę rodzice nie chcą dać mu zgody na podróż - za każdym razem, gdy ich o to pytał - ci odpowiadali 'wymijająco'. Ewidentnie nie chcieli przekazać młodzieńcowi całej prawdy. Osiemnastolatek postanowił więc, że sam ją odkryje. Pewnej sobotniej nocy jego rodzice pojechali do znajomych, natomiast Kait wyszła gdzieś na miasto. Młodzieniec obiecał, że nie będzie nocował samotnie. Postanowił jednak oszukać rodziców. W nocy wyszedł na strych, na którym przebywał stosunkowo rzadko. Zaczął szperać po wszystkich jego zakamarkach, a po kilku godzin żmudnych poszukiwań w końcu znalazł coś, co bardzo go zaciekawiło. Chłopiec znalazł sporych rozmiarów kufer. Młodzieniec po wielu próbach w końcu go otworzył. To co tam znalazł lekko go zaciekawiło. Znajdowało się tam kilka wycinków gazet - każdy zawierał fragment, który opowiadał o Janie Clarsson, który niegdyś był liderem sali Pokemonów typu lodowego, ale wyruszył w podróż w celu odnalezienia wyspy 'Ice Land', o której tak wiele słyszał. Staruszek zaginął w akcji. W podróży towarzyszył mu wierny przyjaciel - Mamoswine. Po powrocie młodzieniec pokazał rodzicom swoje znaleziska i zasypał ich gradem pytań o tajemniczy artykuł.
-No dobrze czeka nas poważna rozmowa - odparł jego Ojciec.
-Nasza rodzina od lat opiekowała się jednym z tutejszych sal - była to nasza rodzinna tradycja. Niestety twój dziadek posłyszał gdzieś informacje o wyspie Ice Land - rzekomo zamieszkiwaną przez Articuno, wyruszył w jej poszukiwania po czym zaginął.
Młodzieniec był zszokowany. Nie wiedział, czemu rodzice przez lata ukrywali to przed nim, więc zapytał i o to.
-To proste. Chcieliśmy po prostu cię chronić - odparła Matka.
Uczucia Mike'a były słodko-gorzkie. Z jednej strony rozumiał rodziców, ale z drugiej nie mógł pogodzić się z tym, że przez lata go oszukiwali. Udało mu się jednak przekonać rodziców, aby pozwoli mu wyruszyć - Ci pod jego ogromnym naciskiem w końcu się zgodzili. Chłopiec nie wyjawił im jednak całej prawdy - nie będzie zajmował się tylko pokazami, ale przede wszystkim postara się dokończyć dzieła dziadka - w końcu uda mu się zostać liderem lodowych Pokemonów oraz odnajdzie tajemniczą wyspę, a przede wszystkim pochwyci legendarnego Pokemona.
Starter: Swinub
Profesja: Koordynator
Profesja poboczna: Archeolog, poszukiwacz - w dalekiej przyszłości być może lider Pokemonów lodowych
Partner: Marika, ale dopiero wtedy, kiedy uda mi się ją odnaleźć.
Wróg: Aktualnie brak - tutaj daje tobie wolną rękę.
Cele: • Odnalezienie tajemniczej wyspy - Ice Land
• Kontynuowanie rodzinnej tradycji poprzez bycie liderem sali lodowych Pokemonów
• Pochwycenie legendarnego Articuno
• Jak każdy koordynator - zdobyć wstążki oraz wygrać Wielki Festiwal
• I wreszcie odnaleźć Marikę, pogłębić swoją przyjaźń z nią.
Powrót do góry Go down
Ajra
Początkujący trener
Ajra


Liczba postów : 148
Na forum od : 18/03/2013

Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Re: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitimeSro Mar 27, 2013 8:40 pm

Wybaczcie, że czekaliście. Musiałam się zebrać i znaleźć czas.

HSV, bardzo fajnie piszesz. Spodobała mi się historia. Jednak nie czuję tego. W głowie nie tworzą mi się same obrazy. Nie podołam takiej grze i nie chcę marnować twojego potencjału. Bo go masz! Życzę powodzenia, ale niestety nie przyjmuję.

Berry Historia prosta, pewnie i przemielona na setki różnych sposobów. Jednak na ten moment mam kilka propozycji dla tej historii. Co znaczy, że daję jej zielone światło. Przyjmuję.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Zapisz się już dziś Empty
PisanieTemat: Re: Zapisz się już dziś   Zapisz się już dziś I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Zapisz się już dziś
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Sandstorm. Pokemon PBF - Storm is rage! ::  :: << Starocie >>-
Skocz do: